• Czwartek, 12 grudnia 2024

  • Imieniny: Dagmary, Aleksandra, Ady

  • Font Icon

Z historii Urzędu Pocztowego w Sztutowie

Na podstawie opowieści Edith Lautz (Zimmermann) z książki pt. „Ostseebad Stutthof”

 

Każdy z listonoszy miał przydzielony swój rejon, które były podzielone następująco:

Rejon 1: Hinterstutthof, początek Kątów Rybackich i Kobyla Kepa.

Rejon 2: Lichtkampe, Laszka, Weidenhaken, Bahnkrug, Norder- i Mittelhaken.

Rejon 3: Graniczna A i B.

Rejon 4: Przeszkoda.

Rejon 5: Kąty Rybackie, Skowronki i Neue Welt.

Rejon 6: Cegielnia, Werderhof, kobiecy RAD-obóz.

Tutaj funkcjonowała także obsługa telegramów i po południu obsługa paczek.

Te rejony objeżdżali listonosze i listonoszki w trakcie służby wojennej (wówczas tak się to nazywało) na przemian. Wyjazdy terenowe były męką. Rejon 2 rozpoczynał się przy moście, firma Epp, firma Theodor Rehaag, Lichtkampe a kończyło Mittelhaken.  Odcinek 25 km i dopasowany do przejścia piechotą. Można było jeździć na własnym rowerze, ale bez finansowego odszkodowania. Nasze zarobki były tak czy owak mierne. Wiosną albo jesienią, przy deszczowej pogodzie glina rozmiękała. Buty i rower były całe oklejone, po prostu mordercza jazda. Każdy dom otrzymywał gazetę przez pocztę, dla nas dodatkowy ciężar. Zimą, kiedy stały duże zaspy śniegu, nie raz pan Hecht wolał gospodarzy i prosił o sanie i konia. Te były dla nas miłym widokiem. Codziennie mieliśmy jakieś przygody, jednak nie mówiło się o tym nikomu. Psy traktowaliśmy jak zło konieczne. U Steinbrueggerów, Laszka, i mnie ugryzł pies. U Skowrońskiego, Przeszkoda, było 10 psów na podwórku! Transport nadawanych paczek i paczuszek, kasetki z pieniędzmi i listów z opróżnionej skrzynki: Kolejka Sztutowo-Stegna nie jeździła dalej, musieliśmy więc w Stegnie przekazywać całą pocztę i odbierać to, co było przeznaczone dla nas. Około 18 godziny pan Zander jechał furmanka, aby przetransportować do Stegny pieniądze. Towarzyszyliśmy mu we dwoje i toczyliśmy się w kierunku Stegny. Konie nie były najszybsze. W Stegnie czekaliśmy na pociąg z wagonem towarowym, przyjeżdżający z Gdańska. Szczególnie zimą przyjeżdżał z opóźnieniem. Ruch na drodze utrudniały nie tylko zaspy śnieżne, zgodność z rozkładem jazdy uniemożliwiał także lód na przekopie Wisły. Kasetkę z pieniędzmi mieliśmy cały czas na oku. Potem załadowywano i rozładowywano, pociąg jechał do Nowego Dworu a my z naszym dobrem do Sztutowa na pocztę. Dla nas jednak służba nie kończyła się na tym. Należało rozładować przywiezione paczki, zanieść do budynku, opróżnić worki z pocztą i ją posortować.

Do czasu, kiedy obóz nie miał jeszcze własnej poczty, ilość paczek była duża. Listy i paczki odbierała z naszej poczty komendantura obozu. Przez nas obóz także nadawał przesyłki dokąd nie otworzył własnego urzędu pocztowego.

Wcześnie rano, o 6 godzinie, pan Zander stawał znowu z furmanką przed pocztą. Skrzynki pocztowe musiały być do tej chwili opróżnione, listy ostemplowane, zapakowane, zalakowane oraz włożone do worka. Dalsza kolejność była taka sama, jak wczoraj.

Opróżnianie skrzynek listowych w każdą pogodę, kiedy był śnieg i lód, szczególnie w poniedziałek, ponieważ w sobotę i niedzielę przybywało dużo poczty polowej, nie należało do przyjemności. Moja mama często odśnieżała mi drogę odprowadzała mnie. W ciemności chodzenie taką drogą także wówczas zawsze budziło strach.

Nie wiem, kiedy w 1945 nadeszła ostatnia poczta i została dostarczona, ponieważ pracowałam tam tylko do 1944 roku.

(tłumaczenie: Teresa Adamiak)

Fot. 1 – Edith Lautz (Zimmermann)

Fot. 2  Budynek poczty w Sztutowie z  lat 60-tych

Fot. 3 Pani Krystyna Mikulska- pracownik Poczty Polskiej w Sztutowie

Fot.4 aktualny budynek punktu pocztowego w Sztutowie przy ul. Szkolnej